top of page

 

Rozdział VI

Nowi mieszkańcy

    Po krótkim czasie wspólnie przybyli na rozległą polanę mieszczącą się nieopodal strumyka, z którego trójka przyjaciół czerpała wodę.
- Tutaj się rozstaliśmy - zaczął Nenazil - i tutaj mamy umówione spotkanie.
- A kiedy ma się zjawić dokładnie Twoja rodzina? - zapytała Iza.
- Prawdę mówiąc, to powinni już tutaj być. Zaczynam się o nich powoli martwić. Może spotkało ich coś złego?
- Tak, na przykład zaatakował ich jakiś kolczasty krzak - zażartował Mateusz. - Zapewne sami odnaleźli tę waszą baśniową krainę i od razu o Tobie zapomnieli - starał się choć trochę rozładować narastające napięcie, ale niespecjalnie mu się to udało. 
- To wcale nie jest zabawne! - odburknął gniewnie mężczyzna, który już nawet nie starał się ukryć zdenerwowania.
- Już nie musisz się martwić! Spójrz tam! - wykrzyknął Robert wskazując na przeciwległą ścianę lasu, rozwiewając tym samym wszelkie wątpliwości.
    Z mroku lasu wyłoniły się dwie postacie. Jako, że była to kobieta w średnim wieku, u boku której kroczył dorastający młodzieniec, na dodatek oboje ubrani w podobny sposób co Nenazil, Winkler od razu rozpoznał w nich wyczekiwanych gości. 
- Marii! Kor! - zawołał mężczyzna i rzucił się pędem w ich stronę.
- Czy nie uważacie, że tutaj wszyscy mają jakieś dziwne imiona? - zauważył Mateusz.
- Och, daj spokój...
    Po krótkim, lecz gorącym przywitaniu, kompletna już rodzina, rozmawiając, wolnym krokiem podeszła do trójki przyjaciół.
- To moja żona, Marii - Nenazil przedstawił im kobietę stojącą po jego prawej stronie - a to mój jedyny syn, Kor - tym razem wskazał chłopca wyglądającego na nie więcej niż piętnaście lat. Był jednak wyższy od obojga rodziców. Gdyby zwrócić uwagę na wygląd chłopca, można by dojść do wniosku, że zawiera w sobie cechy zarówno ojca jak i matki, jednak ze znaczną przewagą tej drugiej osoby. Kruczoczarna czupryna kontrastowała z jasnymi włosami i bladą cerą matki, jednak idealnie pasowała do ciemnych włosów ojca. Ale na włosach i ciemnej karnacji podobieństwo chłopca do ojca się kończyło. Jego młodzieńcza twarz wyglądała prawie jak twarz jego matki, taki sam nos i tak samo wąskie usta potwierdzały tylko ich pokrewieństwo. W przeciwieństwie do ojca był wątłej postury i wydawał się nieco nieśmiały. 
- Iza, Mateusz i Robert - Winkler przedstawił wszystkich, wskazując kolejno na każdego.
- Miło was poznać - zaczęła żona Nenazila. - Mój mąż mówił mi, że spotkał was podczas poszukiwań i że udzieliliście mu gościny. Dziękuję wam za to.
- Poznaliśmy się w dość... - zaczęła Iza, lecz widząc iskrzące spojrzenie mężczyzny nagle urwała i zaczęła inaczej. - Spotkaliśmy pani męża w lesie, podczas spaceru. Było nam bardzo miło móc mu w jakiś sposób pomóc. Rzadko mamy tutaj gości, więc tym bardziej cieszymy się z wizyty każdej osoby, która zapuści się w te strony.
- Czy mąż mówił wam, dlaczego w ogóle znaleźliśmy się tutaj i co tu robimy?
- Jeżeli chodzi o starą legendę i zaginione miasto, to tak - odpowiedział Mateusz.
- No cóż, nasze poszukiwania nic nie przyniosły. Jak zauważyłam, Nenazil również nic nie osiągnął. Byliśmy głupi, że uwierzyliśmy w tę legendę i postanowiliśmy odszukać miejsce, na którym niegdyś wznosiło się wspaniałe Szesel. Straciliśmy tylko czas i zdrowie na poszukiwania.
- Może nie wszystko jeszcze stracone - wtrącił tajemniczo Robert.
- Jak to? - mętne dotąd oczy Marii nagle rozbłysły. - O czym pan mówi?
- Jest właśnie pora obiadu. Może pójdziecie do nas i tam wam wszystko wytłumaczymy? 
    Zszokowana rodzina bez słowa przystała na tę propozycję i wszyscy udali się w stronę domu trójki przyjaciół. 
Na miejscu szybko przygotowali coś do zjedzenia i usiedli przy stole. Marii i Nenazil przenosili wzrok to na Izę, to na Roberta, to znowu na Mateusza. Zaciekawieni tym, co mają za chwilę usłyszeć, nie zwracali nawet uwagi na jedzenie, mimo że wyglądało naprawdę bardzo apetycznie.
- No dobrze - zaczął Robert. - Widzę, że nie możecie się doczekać. Chcemy wam powiedzieć, że chyba wiemy gdzie znajduje się miejsce którego szukacie.
Cała czwórka wytrzeszczyła w osłupieniu oczy na Roberta. Tak, czwórka - Mateusz wyglądał na równie zaskoczonego co rodzina Nenazila. 
- Chciałbym, żebyście poznali naszą historię. Jakiś czas temu obudziliśmy się rankiem w tym miejscu, w którym teraz znajduje się ten dom. Leżeliśmy na trawie i nie mieliśmy pojęcia skąd się tutaj wzięliśmy. Jakaś moc nie pozwoliła nam stąd odejść. Mimo iż jest to całkowite odludzie zostaliśmy tutaj i cały czas staramy się jakoś zorganizować. Po mniej więcej miesiącu pobytu w tej krainie przypadkowo poznaliśmy starca imieniem Marantar. Od niego dowiedzieliśmy się, że w miejscu w którym mieszkamy istniało kiedyś potężne miasto Szesel. Słuchając waszej legendy od razu domyśliłem się, że o tym właśnie miejscu ona opowiada. 
    Otępiała do tej pory rodzina nagle porwała się ze swoich miejsc i padła do stóp trójki przyjaciół.
- O Wielcy! To o was mówi legenda! To wy macie odbudować miasto, przywrócić ład i porządek!
- Uspokójcie się! Wstańcie! - zawołała Iza. Oboje z Mateuszem również wyglądali na nieco zaskoczonych. Podczas opowieści Roberta ona również zaczęła łączyć fakty. - Teraz rozumiem sens tego fragmentu legendy, który mówił, że to miejsce można znaleźć tylko nieświadomie, nie szukając go. Tak właśnie było z nami! Znaleźliśmy się tu całkiem przez przypadek!
Nenazil, który zaczynał powoli wchodzić z szoku rzucił się do nóg Robertowi i zaczął go błagać:
- Proszę, pozwól nam pozostać z wami! Chcemy tu zamieszkać i pomóc wam w odbudowie Szesel! To zawsze było naszym marzeniem! W końcu udało nam się odnaleźć legendarne miejsce!
- Zgódźcie się! Prosimy... W naszym rodzinnym mieście i tak nie czeka nas nic lepszego, a tutaj mamy szansę na godne życie - dodała Marii.
- Dobrze, możecie zostać - odpowiedział Robert. Ale jak mamy odbudować miasto? Przecież my jesteśmy tylko zwykłymi ludźmi. Nie mamy umiejętności ani możliwości pozwalających zbudować nawet porządny dom, a co dopiero całe miasto.
- Jeżeli znaleźliście to miejsce, to znaczy, że takie jest wasze przeznaczenie. Zaufajcie mu - ono was przez wszystko przeprowadzi i pomoże wam rozsławić na powrót Wielkie Szesel! Stworzyć z niego stolicę świata, jaką niegdyś było.
- To że ci wszyscy dziwni ludzie opowiadają bez przerwy bajki jakby się czegoś nawciągali, jestem wstanie zaakceptować - wtrącił poirytowany Mateusz. - Ale że wy zaczynać w to sami wierzyć jest nie do przyjęcia! - kończąc wyszedł szybkim krokiem z domku, głośno trzaskając za sobą drzwiami.
- Przejdzie mu - skomentowała Iza. - Musi się z tym pogodzić. Dla nas wszystkich to wielki szok.

 

    Po tym wydarzeniu rodzina Nenazila odnosiła się do trójki poznanych ludzi z wielkim szacunkiem. Przez następne kilka dni wspólnie gromadzili surowce na budowę domu dla nowych mieszkańców. Do czasu zakończenia budowy zamieszkali w salonie w domu przyjaciół. Podczas prac nad nowym mieszkaniem, okazało się, że zarówno Nenazil jak i jego syn mają ogromną wiedzę w tej dziedzinie i sprawnie posługują się wszystkimi narzędziami jakie znajdowały się w schowku.
    Po kilku tygodniach ciężkiej pracy dom prezentował się wyśmienicie. Dzięki umiejętnością przybyszów był znacznie zgrabniejszy i ładniejszy od budynku, który stał nieopodal. Rodzina w końcu mogła zamieszkać w swoim nowym domu, w miejscu o którym zawsze marzyli - o którym opowiada stara legenda.

  

    Od czasu, gdy w magicznej krainie pojawili się nowi mieszkańcy, życie płynęło znacznie szybciej i ciekawiej niż do tej pory. Nenazil wraz z synem zabierał Mateusza - który swoją drogą w końcu pogodził się z przeznaczeniem - i Roberta na polowania oraz pomagał w różnych drobnych pracach. Iza miała w końcu kogoś, z kim mogła porozmawiać na prawie wszystkie tematy. Dzieliła z Marii zainteresowania i pasje. Wspólnie zajmowały się pracami w obu domach, przy pomocy oczywiście mężczyzn. 

Poprzedni rozdział | Następny rozdział

bottom of page