top of page

Rozdział XI

Durodion

 

            Drzewo elfów zostało posadzone na skraju polany, na której wznosiły się pierwsze budynki Szesel, nieopodal granicy lasu, z którego przybyła królowa leśnych elfów. Już następnego dnia rano wszyscy z nieudawanym zdziwieniem spostrzegli, że  niepozorna sadzonka przez noc osiągnęła wysokość niemal metra. Przymusowi goście Szesel nazwali tę roślinę Duradionem - na cześć drzewa-ojca - Etelrionu.

- To niemożliwe! - Mateusz nie miał zamiaru uwierzyć w to, że drzewo może tak szybko rosnąć. - Oni musieli je podmienić!

- Dla elfów nie istnieje słowo "niemożliwe" - pouczył go Marantar.

- Poza tym, w naszym świecie też są chyba rośliny, które rosną tak szybko - zauważył Robert. - Chociażby bambus.

- Tak, tyle że bambus to prosta tyka z której wyrastają jedynie kępki liści czy coś w tym rodzaju, a to jest prawdziwe drzewo! Powinno rosnąć powoli!

            Na tym skończyła się ich rozprawa na temat dziwnej rośliny sprowadzonej przez elfy. A cudowne drzewo przez kolejny dzień podwoiło swoją wysokość. Po tygodniu przypominało już dorodny, kilkuletni okaz. Mateusz wykazywał coraz większe zainteresowanie tematem. Kilka razy nawet odważył się podejść do drzewa by móc je obejrzeć z bliska a nawet je dotknąć. Nie przeszkadzał mu w tym nawet lęk przed elfami. A bał się ich równie mocno jak ich nie znosił. Ciekawość była silniejsza.

            Po kilku kolejnych dniach zauważył coś dziwnego. Był to czas, gdy każdą wolną chwilę spędzał na obserwowaniu procesu wzrostu fascynującej go rośliny. Zmniejszyło się wtedy już nawet jego uprzedzenie do małych mieszkańców puszczy. Zdążył przyzwyczaić sie do nagłych wybuchów nabrzmiałych pąków, wyrzucających z siebie z ogromną szybkością nowe liście. Wzrost młodych, zielonych jeszcze gałązek oraz pojawianie się kolejnych pączków działy się równie szybko - wszystko jak na przyspieszonych scenach z filmów przyrodniczych. Tym razem było to coś zupełnie innego - a zainteresowało go niemal tak samo jak niespotykane u żadnej innej rośliny tempo wzrostu. Na korze drzewa, prawie tuż przy nasadzie, zaczęły pojawiać się dziwne znaki. Pęknięcia. Przypominały rysunki wryte na drzewach w parku. W tym przypadku był jednak pewien - tych śladów nie uczyniła niczyja ręka. Drzewo było przez cały czas pod jego czujnym okiem.

- Co to jest? - zapytał jednego z siedzących nieopodal elfów, wskazując równocześnie na intrygujące go symbole.

Znajdujący się najbliżej zwiadowca podniósł się i podszedł do Durodionu.

- To? - upewnił się dotykając wyżłobień swoim smukłym i niezwykle długim jak na wzrost mężczyzny palcem.

Mateusz skinął głową.

- To wejście. - Wydawać by się mogło, że informacja ta jest całkowicie oczywista, a elf zdziwił sie bardziej pytaniem chłopca niż pękającym drzewem.

- Jak to "wejście"? - dla Mateusza nie była to satysfakcjonująca odpowiedź - raczej kolejna z wielu zagadka.

- Wejście do naszego domu. Są to kontury drzwi, które pojawią, gdy tylko drzewo osiągnie odpowiednią wielkość. Póki co, musimy jeszcze poczekać.

- Ale po co drzwi do drzewa? Gdy mówiliście, że tu będzie wasz dom, mieliście na myśli jego wnętrze? - Mateusz wskazał wymownie na temat ich rozmowy.

- Oczywiście. Drzewa elfów to nasze domy. W ich wnętrzu formują się pomieszczenia, w których mieszkamy. Gdy drzewo przybiera odpowiednie rozmiary, drzwi - których zarys już widzisz - oddzielają się od jego ciała, a wewnątrz jest już wtedy jedna, czasem dwie niewielkie salki. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Wraz ze wzrostem Durodionu, w jego wnętrzu będą pojawiać się nowe komnaty, coraz większe i coraz piękniejsze. Te, które już istnieją, ciągle się będą powiększać - z czasem oczywiście coraz wolniej - drzewo jednak nigdy nie przestaje całkowicie rosnąć. Najgorsze, a może najlepsze - a na pewno najciekawsze w nich jest to, że nigdy nie wiadomo jak będą dokładnie wyglądać gdy wyrosną na potężne siedziby. Można jednak czasami się domyślać, gdyż ich przyszły wygląd jest zapisany w ich genach i bardzo często są podobne do swoich przodków.

Elf zamyślił się na chwilę

- Dlatego jesteśmy bardzo ciekawi wyglądu Durodionu. Nasionko z którego wyrósł zostało uzyskane z Etelrionu - pałacu królowej - najokazalszego i najwspanialszego okazu tego gatunku. Dobrze znając przepych tego miejsca, spodziewamy się, że nasz dom będzie chociaż jego namiastką.

- Kiedy te drzewa przestają rosnąć? Kiedy wiecie, że "budowa dobiegła końca" i można sie wprowadzać?

- Nigdy. Jak już wspomniałem drzewa te nie przestają rosnąć. Choć z wiekiem tempo ich wzrostu znacznie spada. Zamieszkujemy w nich, gdy tylko wewnątrz jest odpowiednio dużo miejsca, a później cieszymy się z nowych i coraz piękniejszych miejsc w naszym domu. A są to chyba jedne z nielicznych mieszkań, które codziennie mogą zaskoczyć czymś nowym - nigdy nie można poznać ich do końca i na stałe. Poza tym, drzewa te są prawdopodobnie nieśmiertelne. Oczywiście można je zniszczyć, ale do tej pory nie znamy przypadku, aby drzewo obumarło samo z siebie. Dlatego rosnące przez wieki osobniki mogą pomieścić wewnątrz całe pokolenia elfów. Czasami pojedyncze, stare drzewa są traktowane jak oddzielne osady leśnych istot, w których mieszka kilkadziesiąt czy nawet kilkaset elfów - przez chwilę przyglądał się cudownej roślinie. - A to - wskazał palcem na mały symbol tuz nad zarysem drzwi - to przyszłe okno. Gdy drzewo podrośnie będzie w pełni funkcjonalne. Potrafi ono wytworzyć specjalną błonę, która idealnie zastępuje szyby używane w zwykłych domach.

- Przysiągłbym, że przed chwilą tego nie było! - Mateusz nie dowierzał własnym oczom, widząc zalążek kształtującego się okna.

- Na tym polega jego urok - zaskakuje niemal bez przerwy.

            Młodzieniec resztę dnia poświęcił na dalsze podziwianie wyjątkowej rośliny. Do własnego domu wrócił już grubo po zmroku.

- No, w końcu zaszczyciłeś nas swoją obecnością - zauważyła Iza. - Dobrze trafiłeś, właśnie siadaliśmy do kolacji.

- Nie jestem głodny. - Mateusz był jakby nieobecny.

- Dlaczego? Przecież nic jeszcze dzisiaj nie jadłeś. Cały czas siedzisz tylko przy tym drzewie!

- Naprawdę nie chcę. Dziękuję.

- Co cię tak martwi? - Robert włączył sie do rozmowy. - Wydajesz się być przygnębiony czy zamyślony.

            Wyjawił im wszystko co dowiedział się o od Belralla o Durodionie. Oboje byli tak samo wszystkim zaskoczeni jak jeszcze kilka godzin wcześniej Mateusz, jednak żadne z nich nie wykazało równie dużego zainteresowania tym tematem. Fenomen drzewa tłumaczyli tym, że w tej krainie chyba wszystko jest możliwe i nic nie powinno ich już dziwić, po czy powrócili do zwykłych rozmów o sprawach codziennych. Mateusz udał się do sypialni, długo jednak nie mógł zasnąć, rozmyślając ciągle o elfach i ich siedzibie.

            Zaledwie kilka dni później nadszedł wyczekiwany wielki dzień. Drzewo elfów osiągnęło już spore rozmiary, drzwi stawały się coraz bardziej widoczne a w ich wyżłobionych krawędziach pojawiły się szpary, świadczące o, jak to nazwał Belrall, odrywaniu się drzwi od ciała rośliny. Elfy przypuszczały, że już lada chwila będą mogły je otworzyć.

            Tak też sie stało. Późnym popołudniem wejście do wnętrza Durodionu zostało po raz pierwszy otworzone. Wewnątrz ukazała im się mała komnatka, do której docierało światło z jednego, nie do końca jeszcze uformowanego okna. Prawie dokładnie na środku pomieszczenia z podłogi wyrastało coś, co przypominało kształtem częściowo ukończony stół. Wokół niego znajdowało sie sześć, wprawdzie bardzo jeszcze malutkich krzesełek. Przy jednej ze ścian widniała narośl przywodząca na myśl małe, dziecięce łóżko.

- Jak tu pięknie! - Iza mimo wcześniejszego braku zainteresowania była teraz oczarowana widokiem skromnej kawalerki wewnątrz drzewa.

- I do tego umeblowane - zauważył Robert.

- To dopiero początek - zapewnił ich z dumą w głosie Monhul. - Zobaczycie jak będzie wyglądał nasz dom, gdy drzewo będzie jeszcze większe. Pojawią się nowe pomieszczenia, piętra, meble. Wszystko przez cały czas będzie stawało się coraz bardziej doskonałe.

            Tego dnia jeszcze leśne elfy zamieszkały w swoim nowym domu. Pomimo ich na co dzień tajemniczych i niewyróżniających żadnych uczuć twarzy, tym razem można było na nich zobaczyć malującą sie radość. Może wprowadzenie się do wyrastającego pod ich opieką domu, było jedną z tych nielicznych okazji, gdy elfy pozwalały sobie na choć chwilowe okazanie szczęścia, jakie gościło w ich duszy.

 

            Jednak ten dzień przyniósł szczęście nie tylko mieszkańcom lasu. Na krótko przed zachodem słońca na horyzoncie oczom wszystkich ukazała sie sporych rozmiarów grupa. Na czele kolumny maszerował Nenazil wraz ze swoją rodziną. Tuż za nim podążali przyszli mieszkańcy miasta Szesel - chętni do osiedlenia się w powstającym grodzie oraz pomocy w jego rozwoju i odzyskaniu utraconej przed laty świetności i potęgi. Wszystko zaczynało powoli się układać i nic nie wskazywało na to, że mogliby napotkać na swojej drodze jakieś przeciwności. Nikt nie przypuszczał nawet wtedy, że mogłoby być inaczej.

Poprzedni rozdział

bottom of page